31/10/22

"Manipulacja" - Klaudia Muniak

220/150/65960/2022

 

Kłamstwo wypowiadane wiele razy staje się prawdą.... Czy na pewno?

 
"Manipulację" przeczytałam już kilkanaście dni temu, ale potrzebowałam czasu na tak zwane "przetrawienie" tej książki. Generalnie czytało mi się ją całkiem w porządku, sam pomysł niezwykle ciekawy, ale coś nie do końca mi to wszystko zagrało tak, jak powinno. Być może to tylko moje odczucia, a inny Czytelnik dane rzeczy odbierze inaczej, pewnie w głównej mierze to wina mojego odbioru głównej bohaterki, ale finalnie, pomimo wielu zalet książkę oceniam tylko jako dobrą.

Żebyście wiedzieli, o czym będę za chwilę pisać, spróbuję krótko nakreślić samą fabułę, ale tak, by nie zdradzać zbyt wiele. Anna to z pozoru szczęśliwa kobieta, od lat żyje u boku męża Olafa, ma satysfakcjonującą pracę. Jest jednak w kiepskim stanie psychicznym po wielu poronieniach i to właśnie dziecka brakuje w życiu kobiety. Prowadzi to do stanów depresyjnych, złego samopoczucia i sprawia, że Anna zaczyna szukać pomocy u znanej psychoterapeutki.

Klaudia Muniak przedstawiła bardzo dokładny i pogłębiony portret psychologiczny Anny, co samo w sobie jest bardzo dobrym zjawiskiem, które osobiście lubię w książkach. Ukazała stan psychiczny kobiety, zachowania związane z chorobą i to, co wpłynęło na takie postępowanie. Jednocześnie Autorka wykreowała swoją główną bohaterkę jako osobę bardzo mocno niezdecydowaną i nierzadko niezrównoważoną i o ile wiele rzeczy można tłumaczyć depresją, tak innych już niekoniecznie. Mówiąc krótko, postać Anny po prostu mnie irytowała i być może to wpłynęło na taki, a nie inny odbiór całej książki.

Co do portretu psychologicznego jest to tak naprawdę jedyna postać poddana tak dogłębnej analizie, a można by się również posunąć do stwierdzenia, że jedyna bohaterka poddana jakiejkolwiek analizie psychologicznej. Pozostałe postaci, w tym również mogłoby się wydawać ważny, bo przeżywający to samo mąż Anny, czy istotna postać psychoterapeutki są tak naprawdę tylko tłem i nie wnoszą zbyt wiele przynajmniej w tej kwestii.

Żeby przejść już do zalet, których oczywiście również nie brakowało, muszę wspomnieć jeszcze o opisach — w niektórych miejscach są one zbyt długie i niepotrzebne. Tak dokładne przedstawianie niektórych, oczywistych wręcz, faktów i zjawisk zaczyna w pewnym momencie nudzić, ale przede wszystkim zabiera Czytelnikowi możliwość wyobrażenia sobie, czy dopowiedzenia pewnych rzeczy.

Zdecydowanym atutem książki jest to, że thrillerem psychologicznym nie jest tylko z nazwy, jak to niestety często bywa. Autorka bardzo dogłębnie analizuje ludzką psychikę i naprawdę żałuję, że robi to głównie na przykładzie Anny. Gdyby taki portret psychologiczny miało więcej postaci, z pewnością książka spodobałaby mi się dużo bardziej.

Kolejne plusy to na pewno pomysł na fabułę i samo jej poprowadzenie. Autorka na pewno ma lekkie pióro pomimo tego, że nie boi się trudnych tematów. Akcja jest wartka, kolejne wydarzenia następują szybko po sobie, ale z drugiej strony Klaudia Muniak umie i lubi trzymać Czytelnika w napięciu i dawkować kolejne wrażenia.

Tak naprawdę ani nie polecam, ani nie odradzam tej powieści. Musicie sami zdecydować, czego szukacie w tego rodzaju książkach i czy ta konkretna spełnia Wasze wymagania. Ja liczyłam na dużą dawkę psychologii i w sumie ją dostałam, co prawda w pakiecie z irytującą bohaterką, ale jak to mówią, nie można mieć wszystkiego. ;) Z drugiej strony nie ma lektur idealnych, bez wad, a z tą spędziłam całkiem miłe kilka godzin, więc ogólnie oceniam jako dobrą. 
 
6/10
 

30/10/22

Dwa lata bloga Książkowe podróże — te małe i te duże!, czyli o tym co było, jest i będzie słów kilka

Dobry wieczór!

Dzisiaj bonusowy — specjalny niedzielny wpis, w którym przygotowałam dla Was krótkie podsumowanie moich dwóch lat blogowania! Tak, kilka dni temu, a dokładniej 26 października minęło dokładnie tyle, odkąd możecie czytać moje recenzje i inne posty. 


Jeśli jesteście ze mną również na FB, to właśnie w tym dniu pojawiły się tam krótkie podziękowania. Zanim przejdę do kilku statystyk również i tutaj chcę Wam bardzo podziękować za to, że jesteście, czytacie i komentujecie. Bez Was nie byłoby bloga Książkowe podróże — te małe i te duże! Czytam uważnie każdy Wasz komentarz i chociaż nie zawsze czas pozwala, staram się również na nie odpisywać — prędzej czy później na pewno to zrobię. Jestem ogromnie wdzięczna za Waszą aktywność, ale przede wszystkim za obecność. To nasze wspólne święto i mam nadzieję, że jeszcze wiele takich przed nami!

Postanowiłam w tym wpisie podzielić się z Wami kilkoma danymi statystycznymi z tych dwóch lat. Nazbierało się tego trochę, ale skupię się tylko na tych głównych cyferkach, gdyby ktoś z Was byłby ich ciekawy. Będą to dane z dwóch lat, gdyż w tamtym roku nie robiłam takiego podsumowania i uważam, że taki obraz będzie pełniejszy.

Post, który właśnie czytacie, jest 381 wpisem na blogu. Publikowałam głównie recenzje, ale również wywiady z Autorami i Poetami, a także podsumowania miesiąca. Wśród recenzji nie zabrakło tych we współpracy z Wydawnictwami, czy samymi Autorami, ale również co piszę z ogromną dumą opinii patronackich. Patronatem medialnym blog Książkowe podróże — te małe i te duże! objął jak na razie 6 książek, w tym 4 miały już swoją premierę. Patronuję również bliskiemu mojemu sercu projektowi #PożyczPrzeczytajPoleć i jestem współorganizatorką wydarzenia #poetyckipazdziernik O kilku rzeczach nie mogę jeszcze mówić, ale mogę Wam obiecać, że nie jest to moje ostatnie słowo. ;)

Pod dotychczasowymi wpisami zostawiliśmy 1927 komentarzy. Zostawiliśmy, gdyż tak jak wspominałam, staram się Wam odpisywać. :) Blog na dzień dzisiejszy (30.10.2022 r.) ma 39 obserwatorów, a strona na FB 381 obserwujących. Pod tymi z pozoru nic nieznaczącymi cyferkami kryje się każdy z Was, za co jestem ogromnie wdzięczna.

Od samego początku wyświetliliście bloga 12 625 razy. Największą popularnością, nieustannie i z ogromną przewagą cieszy się recenzja bardzo ważnej książki dla dzieci - "Wszędzie i we wszystkim", chociaż i tutaj ciekawostka, ja wcale nie jestem z niej aż taka dumna.

Był podziękowania i dotychczasowe statystyki, więc teraz trochę o planach na przyszłość. Oczywiście zamierzam dalej dla Was pisać, gdyż sprawia mi to ogromną radość i daje dużo satysfakcji. W najbliższym czasie muszę jednak trochę przystopować i skupić się na nauce do matury, więc wpisy będą pojawiać się zawsze we wtorki i czwartki, a sporadycznie w soboty. Oznacza to, że będę publikować dwa, maksymalnie trzy razy w tygodniu. Nie planuję większych zmian, jeśli chodzi o formę, dalej będą to głównie recenzje przeczytanych powieści. Nie zaprzestaję również wywiadów z Autorami i mam już w planach kilka takich rozmów.

Jeśli ten wpis czytają Autorki, Autorzy, czy przedstawiciele Wydawnictw przypominam, że jestem otwarta na współprace i nowe doświadczenia zarówno w ramach recenzowania książek, przeprowadzenia pisemnego wywiadu jak i objęcia pozycji patronatem medialnym. Więcej szczegółów można uzyskać, kontaktując się ze mną drogą mailową: viki_zm@wp.pl lub pisząc wiadomość poprzez stronę na FB. 

Życząc Wam wielu książkowych podróży — tych małych i tych dużych raz jeszcze bardzo dziękuję za to, że jesteście i mam nadzieję, będziecie. Do zobaczenia w kolejnych wpisach!

Wiktoria 
 

29/10/22

"Moja żmija" - Ireneusz Gębski

224/150/67000/2022

 

Czy internetowa relacja może mieć przed sobą jakąkolwiek przyszłość?

 
Obecnie przyzwyczailiśmy się już do tego, że wiele znajomości, a nawet związków zaczyna się właśnie na różnych portalach społecznościowych. Zwykłe listy w dość szybkim czasie zostały wyparte przez maile, a teraz już nawet jeszcze krótsze formy, które są szybszą formą komunikacji.

W powieści Ireneusz Gębski przedstawia właśnie taką internetową relację opartą na mailach pomiędzy dwójką ludzi w średnim wieku. Zbyszek i Krystyna codziennie wymieniają się wiadomościami, od których w pewnym momencie zaczynają się uzależniać. Dochodzi do tego, że nie poprzestają na mailach — w grę wchodzą również SMS-y, rozmowy telefoniczne, czy wysyłane zdjęcia. Chociaż nie wiedzą, jacy są tak naprawdę — w realnym życiu, są sobą zafascynowani i szybko w grę zaczynają wchodzić uczucia. Największy problem leży jednak w tym, że żaden z bohaterów nie jest wolny... Jak zakończy się ten internetowy romans?

Autor oddaje w ręce Czytelnika swego rodzaju zbiór korespondencji Zbyszka i Krystyny. Kreuje je w bardzo realny sposób,  tak, że można podejrzewać, iż są prawdziwe. Niektóre z nich wiadomości po pewnym czasie mogą jednak znudzić postronną osobę — słowa bardzo ważne dla osób zaangażowanych w relacje niekiedy nie mają żadnego znaczenia dla Czytelnika. Chociaż w części korespondencji pojawiają się nowe informacje, lepiej poznajemy bohaterów, tak również występuję maile, które trzymają się utartego schematu i nie wnoszą nic nowego.

Ogólnie rzecz biorąc, książka mnie nie porwała, ale czytało mi się ją po prostu dobrze. Byłam ciekawa, jak zakończy się ta historia, chociaż osobiście uważam, że opis na okładce zdradza trochę zbyt dużo. Raczej nie radzę Wam go czytać, jeśli lubicie niespodzianki i nie chcecie poznać zbyt istotnych faktów, na których opiera się fabuła.

"Moja żmija" to powieść o życiu, z którym nieodłącznie wiążą się wzloty i upadki. Historia internetowej relacji, która nie jest do końca typowa. Ireneusz Gębski zwraca również uwagę na zagrożenia związane z życiem w sieci i pokazuje, co może się stać jeśli zaangażujemy się zbyt bardzo. Autor ma lekkie pióro i pisze dość ciekawie, przez co książkę czytało się dobrze. Jeśli sam pomysł na fabułę i historia Was zainteresowała, to myślę, że warto sięgnąć po tę lekturę.
 
Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Autora — bardzo dziękuję.   
 
6/10
 

27/10/22

Wywiad z Poetką - Panią Małgorzatą Siemianowską w ramach akcji #poetyckipaździernik

Dobry wieczór,

czwartek, więc ponownie zamiast recenzji pojawia się wywiad.


Na sam początek zostawiam Was z biogramem Autorki. 

Kobieta Treściująca, która pisze z duszy. Miłośniczka i praktyczka różnych form pisania. Przez 20 lat trzymała wiersze w szufladzie. Do ich wyjęcia i wypuszczenia w świat, zmotywował ją (kolejny) kryzys emocjonalny. Własne doświadczenia, wysoko wrażliwa osobowość i miłość do pisania doprowadziły Małgorzatę do roli Przewodniczki dla Treściujących Wersem. Wraz z sześcioma kobietami w różnym wieku i z różnych miast w Polsce wydała antologię poezji „Siedem cnót”. Wymyśliła i realizuje pierwszy i jedyny w Polsce mentoring treści, w ramach którego prowadzi kobiety od pragnienia do wydania własnej poezji. Właścicielka wydawnictwa „Kobieta Treściująca”.

Poezja jest dla niej formą dokumentowania nastrojów duszy, inteligencji emocjonalnej i relacji interpersonalnych. Za pomocą wersów nazywa, przeżywa i kolekcjonuje stany, emocje, uczucia oraz doświadczenia. W twórczości innych poetów szuka inspiracji i odpowiedzi na pytanie: czy tylko ja tak mam? Pragnie, aby jej twórczość zachęcała Odbiorców do rozważań, głębokiego spojrzenia w duszę i budowania magicznego życia, opartego na odwadze i autentyczności.

 

Przeczytajcie teraz wywiad, który prowadziło mi się bardzo miło i mam nadzieję, że Wam będzie się go tak czytać.  

1.     Jak się zaczęła Pani przygoda z pisaniem?

Pisanie jest dla mnie drogą życia. Chociaż przez dwie dekady tego nie widziałam. Jestem po studiach polonistycznych o specjalności dziennikarskiej. Pracowałam w zawodzie, w redakcjach lokalnych. Przez 12 lat byłam członkiem ruchu strzeleckiego, gdzie przez 7 lat łącznie pełniłam funkcję sekretarza zarządu dwóch szczebli (stowarzyszenia oraz federacji 10 stowarzyszeń). Od podstaw zorganizowałam cały sekretariat, prowadziłam dokumentację, kroniki i strony internetowe obu szczebli. Na większości stanowisk zawodowych w zakresie obowiązków miałam pisanie. Piszę od ogólniaka. Była szkolna gazetka, potem gazeta studencka, felietony, opowiadania, wiersze chowane do szuflady. Założyłam własną działalność i zaczęłam pisać do internetu - dla innych i siebie. Równocześnie brałam udział w warsztatach pisania kreatywnego. Dopiero głęboki kryzys emocjonalny spowodował, że spojrzałam na to pisanie jak na powołanie, a z kryzysu wyciągnęło mnie pisanie właśnie :) W 20. rocznicę stworzenia pierwszego utworu stwierdziłam, że warto to jakoś uczcić. I tak...kroczek po kroczku...wydałam własny tomik zatytułowany "Dziewczyna z Północy". Pomogłam debiutować również innym kobietom – zainicjowałam powstanie antologii poezji „Siedem cnót” oraz stworzyłam kurs „Jestem AUTORKĄ tomiku wierszy”. Niedawno ukończyłam studia podyplomowe „Redakcja językowa tekstu”, dzięki czemu jeszcze lepiej wykonuję usługi redakcji i korekty. Te wszystkie doświadczenia pozwoliły mi nazywać siebie Kobietą Treściującą.

 

2.     Co chce Pani przekazać swoim czytelnikom?

Pragnę, aby moja twórczość zachęcała Odbiorców do rozważań, głębokiego spojrzenia w duszę i budowania magicznego życia, opartego na odwadze i autentyczności.

 

3.     Czym jest dla Pani poezja? 

Poezja jest dla mnie formą dokumentowania nastrojów duszy, inteligencji emocjonalnej i relacji interpersonalnych. Za pomocą wersów nazywam, przeżywam i kolekcjonuję stany, emocje, uczucia oraz doświadczenia. W twórczości innych poetów szukam inspiracji i odpowiedzi na pytanie: czy tylko ja tak mam?

 

4.     Czy uważa Pani, że jesień to idealna pora do zanurzenia się w poezji?

Uważam, że każda pora roku sprzyja obcowaniu z poezją. Wiosną można się zaczytywać pod budzącymi się do życia drzewami, latem – podczas wieczorów przy ogniskach, jesienią – w kafejkach, domach kultury czy prywatnych salonach, a zimą – siedząc pod kocem przy ogniu trzaskającym w kominku i kubku herbaty z imbirem. Abym mogła zanurzyć się w poezji, potrzebuję stworzyć odpowiednie warunki: bezpieczną i przytulną przestrzeń oraz intymny nastrój.

 

5.     Jaką radę udzieliłaby Pani początkującym twórcom? 

Eksperymentujcie! Nie bójcie się ani formy, ani treści, ani tego, co pomyślą inni. Piszcie dla siebie! Pracujcie nad warsztatem, rzemiosłem – czytajcie, inspirujcie się Słownikiem Wyrazów Obcych, praktykujcie pisanie kreatywne, wyszukujcie w książce słowo (według wybranego numeru, np. 7 – siódmy rozdział, siódma strona tego rozdziału, siódmy wers i siódme słowo) i twórzcie tekst na ten temat. Gwarantuję, że każdy z tych sposobów jest fantastyczną zabawą intelektualną. A poza tym – bądźcie uważni na to, co się dzieje w Waszych duszach. I rejestrujcie stany emocjonalne. Uważam, że to najpiękniejszy sposób na tworzenie poezji.

 

6.     Skąd czerpie Pani inspirację do pisania?

Z życia. Nigdy nie wiem, co okaże się iskrą, która odpali lont pióra. Bywa, że fragment rozmowy usłyszanej w przestrzeni publicznej. Bywa, że historia lub stan emocjonalny spotkanej osoby. Bywa (bardzo często), że własne przeżycia i emocje, które szukają ujścia. Bywa, że utwór innego autora jest punktem wyjścia do rozważań lub polemiki, lub do dopisania kolejnej strony! Kiedyś stworzyłam własną wersję wiersza „Kto chce, bym go kochała” Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Bardzo jestem z niego dumna.

 

7.     Czy ma Pani ulubionego poetę/poetkę, jeśli tak, to za co lubi Pani jego/jej wiersze?

Najchętniej sięgam po Marię Pawlikowską-Jasnorzewską. #poetyckipaździernik uświadomił mi dlaczego 😊 Inspirują nas podobne tematy. Pawlikowska-Jasnorzewska jest uznawana za poetkę miłości, głównie w znaczeniu intensywnych emocji i stanu zakochania. W utworach miłosnych widać ujęcia refleksyjne, a jednocześnie utrzymane w konwencji bezpośredniości i naturalności. W poezji odzwierciedlała również własne związki z płcią przeciwną. Poetce było blisko do natury, jej rytmu i praw nią, a może nawet nimi, rządzących. Inspirowała się także kulturą indyjską, spirytyzmem i magią. Cenię twórczość Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej za bogactwo języka, niezwykłą kreatywność i charakterystyczną formę – miniaturę z zaskakującą poitą.

 

8.     Trzy książki, które poleciłaby Pani każdemu to:

„Terapia przez pisanie” James W. Pennebaker, Joshua M. Smyth

„Obudź swoją kreatywność” Dagmara Gmitrzak

„Podróż ludzi księgi” Olga Tokarczuk 

 

9.     Czy ma Pani jakieś pisarskie rytuały?

Tak, wiele. :) Od dłuższego czasu w harmonogramie mojego dnia jest „twórcza godzina”. To czas między zaspokojeniem porannych potrzeb fizjologicznych – spaceru, śniadania i kawy – a pracą zawodową. Jeszcze z pełnym kubkiem udaję się do sypialni, gdzie siadam przy własnoręcznie przygotowanym meblu, połączeniu konsoli z sekretarzykiem, rozpalam kadzidło i oddaję się przyjemności pisania. Formę inklinuje nastrój. Czasem korzystam z przygotowanych afirmacji, które losuję i zapisuję w pięknym (przeznaczonym do tego) notesie. Innym razem wybieram pisanie strumieniem świadomości, szczególnie jeśli potrzebuję „zdjąć z głowy” dręczący mnie problem. Bywa, że biorę kilka głębokich wdechów, wyciągam kartę tarota, anielską lub wyroczni i zapisuję to, co do mnie przyjdzie. Zdarza się także, że zadaję sobie pytanie i odpowiadam na nie na piśmie. Niezmiennym punktem codziennego pisania (wieczorem) jest wdzięczność.

 

10.  Czy planuje Pani dany wiersz, czy raczej pisze go spontanicznie, a pomysły pojawiają się samoczynnie, podczas tworzenia?

W rozwoju własnej twórczości poetyckiej widzę wyraźnie, że nastąpił trzeci etap.

Pierwszy trwał około czternastu lat i charakteryzował się tym, że koniecznie musiał być rym. Tak manewrowałam słowami, aby ostatnie sylaby wersów ze sobą współgrały. To były proste utwory, bo i ja byłam nastolatką, która fiu-bździu miała w głowie.

Drugi rozpoczął się wraz z poznaniem bardzo ważnego mężczyzny w moim życiu. Był on artystą, człowiekiem niezwykle zdolnym, kreatywnym, wszechstronnie utalentowanym. Najbardziej emocjonująca relacja w moim życiu, co znalazło odzwierciedlenie w pisanych przeze mnie wierszach. To czas, kiedy świadomie zaczęłam się bawić formą i treścią, pisałam symbolami, niekiedy nawet metafizycznie. Utwory były świadectwem tego, co się dzieje w moim wnętrzu. Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek planowała, o czym napiszę.

Obecnie poezję tworzy moja dusza. Wszem i wobec obwieszczam, że kolejny tomik, inspirowany kartami tarota, dla którego wybrałam tytuł „Talia snów”, pisze się sam. Moja rola sprowadza się do zanotowania przekazów z duszy. Utwory pojawiają się pod wpływem przeróżnych czynników – spotkań w kręgu, usłyszenia czyjejś historii, usłyszenia jednego słowa-klucza, emocji, które są wynikiem głębokiego wglądu czy obrazów, które przychodzą do mnie podczas medytacji itd. Słowa po prostu do mnie przypływają, a wraz z nimi forma danego utworu. Znamienne jest to, że każdy wiersz pasuje do którejś z 78 kart tarota, stąd nazwa tomiku „Talia snów”.

 

11.  Bardzo długo nie pokazywała Pani swoich wierszy światu, pisała do szuflady, czy z perspektywy czasu uważa Pani, że dobrą decyzją było podzielenie się swoimi tekstami z szerszym gronem Odbiorców?

Debiutancki tomik „Dziewczyna z Północy” z pewnych względów jest w moim życiu rewolucją. Tak naprawdę wydałam go dla siebie, aby pożegnać trudny – dwudziestoletni – okres błądzenia po krainie chłodu emocjonalnego. Kiedy zaczęłam mówić o tym, że chcę wydać i kiedy odważyłam się podzielić swoją twórczością, zadziała się magia – zaczęłam spotykać mnóstwo osób, które piszą poezję! Po prostu Wszechświat zaczął mi podsuwać poetki i poetów.

 

12.  Prowadzi Pani kurs „Jestem AUTORKĄ tomiku poezji”, który pomaga przygotować wymarzony tomik, a także była Pani inicjatorką powstania antologii „Siedem cnót”. Zechciałaby Pani opowiedzieć o tym coś więcej?

Oba pomysły podsunęło mi życie – przyszły niespodziewanie. A ponieważ jestem zodiakalnym Strzelcem, czyli znakiem ognistym, oraz Wizjonerką Entuzjastką… kiedy czuję pomysł, to go realizuję.

Antologia poezji „Siedem cnót” to projekt, który wniósł wiele dobrego nie tylko do mojego życia. Zainicjowałam go, aby wesprzeć inne kobiety w debiucie poetyckim. Miałam wizję, w przestrzeni on-line znalazłam piszące do szuflady dziewczyny, które marzyły o wydaniu własnej twórczości i poprowadziłam je do spełnienia tego marzenia. Wspólnie zbierałyśmy środki na wydanie książki, a teraz pracujemy nad drugą częścią „Siedem grzechów”.

Publikacja to owoc współpracy siedmiu kobiet z różnych miast w Polsce, w różnym wieku  (najmłodsza współautorka to tegoroczna maturzystka, najstarsza – emerytka), z różnym bagażem doświadczeń i odmiennymi stylami tworzenia poezji. „Siedem cnót” powstało dzięki zaangażowaniu każdej z nas, dzięki regularnym spotkaniom, a przede wszystkim dzięki rozmowom. Tylko ja znałam każdą uczestniczkę, więc ta sfera interpersonalna, nawet komunikacyjna odegrała ogromną rolę. Wspólnie pokonałyśmy trudne sytuacje, zarówno w obszarze pracy nad książką, ale także organizacji spotkań autorskich, dzięki czemu projekt – poza debiutem poetyckim sześciu kobiet – przyniósł wiele wartości dodanych każdej z nas.

 

Natomiast kurs „Jestem AUTORKĄ tomiku wierszy” stworzyłam z myślą o kobietach, które:

- od dawna piszą wiersze do szuflady

- PRAGNĄ wydać własną twórczość

- chcą podzielić się wrażliwością, emocjami i refleksjami o życiu

- nie wiedzą, jak zabrać się do stworzenia tomiku

- nie mają pojęcia o procesie wydawniczym.

To kompleksowy program, dzięki któremu w bezpiecznych warunkach i kameralnej grupie oraz pod okiem doświadczonej osoby, każda kobieta pisząca zaplanuje swój wymarzony tomik! Podczas kursu online daję praktycznie wskazówki i mentalne wsparcie, aby uczestniczki urzeczywistniły marzenia o własnej publikacji poetyckiej.

Prowadzę kurs na żywo, w oparciu o własne zasoby i doświadczenie Kobiety Treściującej (dziennikarskie, copywriterskie i poetyckie), jak i sugestie moich Klientek. Autorska formuła łączy w sobie mentoring, mastermind oraz warsztaty pisania, dzięki czemu wszystkie uczestniczki zyskują o wiele więcej niż w pracy indywidualnej! Zachęcam do bycia otwartą i nastawienia się na przepływ energii. Wtedy właśnie dzieje się magia.

 

13.  Wydała Pani również swój tomik wierszy, w którym zawarte są bardzo różnorodne teksty. Do kogo głównie je Pani kieruje, co chce w nich przekazać?

„Dziewczyna z Północy” to wierszem pisane opowieści o dryfowaniu po mętnych wodach nieświadomości, omijaniu własnych potrzeb i rozbijaniu o skały chłodu emocjonalnego.

To historia podróży pod banderą poszukiwania - prawdy, atencji, szacunku, sprawiedliwości, zrozumienia, wsparcia, ciepła i Miłości. A także stałego i stabilnego lądu, gdzie można odpocząć od realizowania cudzych oczekiwań i szarpania się z życiem.

To historia poszukiwania i transformowania Siebie – od sieci utkanej z wytrzymałej (aczkolwiek wrażliwej) nitki, pętającej serce i rozum, której wyróżnikiem jest łapanie wszystkiego, co przypłynie; przez twardą sztukę stali, zahartowaną trudnymi emocjami – gniewem, strachem, wstydem, smutkiem i jeszcze trudniejszymi doświadczeniami – cierpieniem, rozczarowaniem, odrzuceniem i brakiem zrozumienia; aż po nagą Prawdę stworzoną z odwagi, wrażliwości, wytrwałości, własnych marzeń i pięknego serca. Prawdę w postaci świadomości duszy i serca, które kierują ku magicznemu życiu.

„Dziewczyna z Północy” to po prostu zbiór wierszy o emocjach i uczuciach, których każdy człowiek doświadcza.

 

14.  Nasze wydarzenie #PoetyckiPaździernik jest skierowane do wszystkich Miłośników poezji, a Pani zdecydowała się w nim wziąć udział nie tylko jako Poetka, ale również jako Autorka ciekawego projektu. Dlaczego zdecydowała się Pani zaangażować i podzielić tym, co robi?

Od lipca 2021 roku spotykam się z piszącymi poezję. Na podstawie rozmów, tego, co słyszę od kobiet, które piszą do szuflady, stwierdzam, że jest ogromna potrzeba mówienia o tym, co się robi. Kobiety potrzebują potwierdzenia, że pisanie, pisanie poezji, jest ważne i wartościowe. Wasza akcja świetnie to pokazuje. 

 

Bardzo dziękujemy za odpowiedzi na pytania i udział w akcji #Poetyckipaździernik. Jest nam niezwykle miło, że zdecydowała się Pani zaangażować i razem z nami promować poezję w jesienne wieczory. Życzymy wszystkiego, co najlepsze!  


Dowiedz się o mnie czegoś więcej :)

Poznaj mnie lepiej!

Już od jakiegoś czasu mierzyłam się z zamiarem zaktualizowania tego wpisu, bo czułam, że ten poprzedni już nie do końca do mnie pasuje i nie...

Co czytają inni?